
Ostatnia księżyca smużka
W szarej godzinie przed świtem
Srebrem okrywa okruchy
Tańczących myśli łańcuchy
W przestrzeni między sufitem
A bielą poziomu łóżka
Zbłąkana myśl myśli goni
Tykają czasu minuty
Zastygłe słowa w trzepocie
Jak krzyk zamknięty w tęsknocie
Błękit fioletem zasnuty
Z domieszką szpitalnej woni
W strefie gdzie wszystko się miesza
Powolnej szarości cienia
W przestrzeni między sufitem
A białym łóżka niebytem
Niepewność swego istnienia
I tylko oddech przyspiesza
