Coraz częściej zastygam w pół pozach...
Coraz częściej znikam będąc...
Coraz częściej zaskakuje mnie
Pusty czysty talerz w lodówce...
Przy nadmiernym stresie płacze
Ale tak, żeby nikt nie widział
Za prześcieradłem
Kiedy wieszam trzecie pranie.
Napełniam pełny talerz zupy,
Dosalam ją
Słodkimi cierpienia sosami.
Kiedy godzinę przed północą
Już nie muszę
Myśleć,
że coś jeszcze komuś muszę...
Zamykam się w łazience
chłonę książkę,
na wpół przytomną głową
Rozbieram ciało,
Zasypiam.
Coraz częściej czuję,
Przerażający brak oparcia
Sztucznego poczucia,
Że nie jestem sama,
Że przyjdzie chwila
W której ktoś zapragnie
Poczuć również mnie.
Zbyt łatwo czuje uczucia innych
Rozwiązuje spory w głowie
Wchodzę w odczucia innych
By zrozumieć o co Im chodziło
Aktualizuje moje emocje o Ich
I przepraszam,
że zachowałam się
Adekwatnie do zachowania człowieka.
I znów płaczę,
że nie mam
Do kogo wracać
Za kim płakać,
Że ci „oczywiści”
Akceptują tylko oczywistość
Moich zachowań.
Każdy myśli,
że jest wyjątkowy,
że wie…
Mimo to każdy bawi się w Boga
I nie dopuszcza do siebie myśli,
Że inna osoba w tej zabawie
Wczuwa się lepiej w główną postać.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.