Choć życie nie jest teatrem to aktorów ma wielu
Tysiąc masek milion ról jeszcze więcej twarzy
z których jak z cebuli opadają
łuski – jedna po drugiej
Nie sposób ich zdjąć
bez zdarcia skóry –
zbyt ciasno przywarły
Pod każdą
czają się: dwulicowość znieczulica z obłudy
pokerowa maniera – wszystkie ukrywają
Lunapark
Dumny człowiek zdeptany przez tego z tupetem
krzyk zamknięty w cierpkim kłamstwie
prostota z nadziei
szpikowana bezdusznością i jeszcze to przeklęte ego
które zamordowało empatię
Odrzucenie miłość wyznanie nienawiść
zakorzeniły się na twarzy niczym rodzeństwo
wyrywające sobie zabawkę
Przypadkowa
emocja mimowolne spojrzenie sarkazm z premedytacją
wklęsłe wypukłe
rybie oko
A szczerość odkształcona
w złudzeniu leży pod ławką obok śmietnika
gdy enta maska
w pruderii obnaża błazenadę
chichocze udaje kryształ
Czas
Zajrzeć w siebie i ukazać
jakich mało
choć dawno po premierze
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Użycie niekomercyjne - Bez utworów zależnych 4.0 Międzynarodowe.