Jadąc w miejsce, w którym on powinien być, czuje kaca
Przypomina mi się każda głupotka
Wszystko, co krępujące i niezręczne zwala się z nieba
Gwałtownie napływa, przełamując każdy mur i tamę
Jednocześnie rośnie nadzieja, jest tylko małą roślinką
Co dopiero unosi się spod ziemi
Serce bije w krtani
Nerwowe dreszcze i wykręcone palce
Z jednej strony nie chce go widzieć, by nie zrobić czegoś…
Z drugiej mam nadzieje, że tym razem będzie lepiej
Z trzeciej wiem, że nie będzie
Co poradzę, że gdy go widzę to każda riposta ucieka mi z głowy
Moje barwne „ja” bierze wolne
Na miejscu zostaje tylko milcząca i skrępowana skrupa
Ta, co chce się gdzieś zaszyć, jednocześnie ta, która liczy na zrozumienie
Mam tyle do powiedzenia, ale on nie czyta w myślach
Może to i lepiej
Myśli moje buzują od emocji
Cała jestem emocją…