Jeśli będę mówił, bólu to nie powstrzyma, jeśli zamilknę, czy odejdzie ode mnie? (Hi, 16,6)
Wiesz, niektórym wystarczają
aparycji komplementy,
a ten umysł raczej woli...
spokój święty...? Dowcip cięty.
Czasem kryje, czasem liże
melodramat czarnym cukrem,
łaskotkami się zajada
z krasomówczym lukrem.
To symfonia słów
pozbawiona dna
tak jak ilość warstw,
które mogę dać
z Bogiem zrobić deal
i na wzgórze wbiec
stron zamienić bieg
wszystko zamiast mnie
Weź, wybieraj, bierz, co chcesz –
palec zmiażdżył koń.
Brodząc w błocie każdy dzień,
spróbuj rozgrzać w mięśniach ból.
Ty paznokci nie chcesz rwać,
przemokniętych butów mieć,
autobusem zatłoczonym
wciąż uparcie naprzód przeć.
Z marnej studiów perspektywy
ledwie kapie śmiechu grosz,
choć nieregularne wpływy
pozwoliły rozbić klosz.
Wynajmować na poddaszu
kamieniczny, ciasny kąt?
Po co to, gdy są potrzeby,
jakie spełnić można stąd.
Płacze żal nieutulony
żarzy się kompleksów stos
Ale kogo oszukiwać?
Jaki kowal, taki los.
W ilustracji wykorzystano fotografię własną autorki.
